piątek, 15 marca 2013
Tajna broń na zakwasy !
Przedstawiam Wam dzisiaj moją tajną broń na 'zakwasy' po ćwiczeniach :)
Od kiedy ćwiczę z Ewą Ch. (info <klik>) zawsze po kąpieli, wcieram w najbardziej niebezpieczne dla mnie partie ciała - właśnie ten zielony glutek, a co. Oczywiście sama tego nie wymyśliłam, tylko grzecznie posłuchałam się porady znacznie bardziej zaprawionej osoby ode mnie :)
Dostałam cynk, że zamiast wcierać kiedy boli, lepiej zawczasu posmarować solidnie te partie, o których z góry wiemy, że będą nas boleć - w moim przypadku są to uda i łydki :)
Nie jest to produkt, który kupuje się na zasadzie 'a niech stoi, może się kiedyś przyda'. Sama bym pewnie za 100 lat wpadła na pomysł zakupu końskiego żelu...na szczęście przyszedł do mnie sam :)
Żeby było śmieszniej, dostałam ten wynalazek od sklepu Elfrodo, w ramach Spotkania Blogerskiego :)
Myślę, że prawie każdy człowiek wie, albo sobie mniej więcej wyobraża jak pachnie/śmierdzi maść końska - innymi słowy, kamfora i mentol dają jak 150 ;D
Jest to na szczęście nietrwały zapach (nie to co Bengay!) i po 15 min jest spokój.
....i naprawdę przyjemnie chłodzi :)
Co do samej aromaterapii nie jestem przekonana, ale zdarzyło mi się raz zastosować go na odcinek lędźwiowy i rzeczywiście przyniósł ulgę w bólu.
Post może nietypowy, ale mam nadzieję, że pomoże kiedyś chociaż jednej osobie:)
Miłego wieczoru!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ciekawa informacja nie powiem :) Może kiedyś warto skorzystać z niej :)
OdpowiedzUsuńOj Kochana! Z nieba mi spadłaś bo wszystkich już pytałam co na zakwasy i w zasadzie nikt do tej pory mi jednoznacznie nie odpowiedział. Cieszę się że jest coś takiego! Ja bardzo często ćwiczę więc już nie mam często zakwasów, ale bardzo się cieszę, że w przyszłości mogę tę wiedzę wykorzystać.
OdpowiedzUsuńBuziaczki Maya :*
Uwielbiam ten zapach.
OdpowiedzUsuńZawsze jak muszę pewną osobą smarować, specjalnie rąk nie myję :d
A oprócz chłodzących są jeszcze maści końskie rozgrzewające, ale to pewnie wiesz ;p
Moja rodzina już od dawna stosuje ten żel, ale w wersji rozgrzewającej :)
OdpowiedzUsuńja zawsze umieram od zakwasów:<
OdpowiedzUsuńNa wiosne trzeba sie za siebie zabrać i może się przydać :)
OdpowiedzUsuńU nas też taka maść się sprawdza przy różnego rodzaju stłuczeniach :)
OdpowiedzUsuńja mam podobny produkt, ale z safiry z aloesem i bardzo fajnie pomaga po takim treningu z Ewą ;d
OdpowiedzUsuńOby nie działało jak placebo :D
OdpowiedzUsuńmi ratuje nadgarstek i plecy :D
Dziękuje bardzo ;)
OdpowiedzUsuńI.. Co do tego posta, to moja Mama używała tej "końskiej maści" i bardzo sobie ją chwaliła ;D!
Pozdrawiam ;)
Bardzo się przyda, bo zamierzam wziąć się za ćwiczenia:) Dzięki za info! Ponadto dostałaś nominację do Liebster Blog Award - zapraszam do zabawy:)
OdpowiedzUsuńhttp://donnalavita.blogspot.com/2013/03/tag-liebster-blog-award.html
O :) Nawet nie wiedziałam :)
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/MartaDymekBlog
używałam go kiedyś, zdecydowanie pomaga ;)
OdpowiedzUsuńdzięki za wizytę, może wzajemna obserwacja? ;)
OdpowiedzUsuńdobrze że wyraźnie napisali że preparat przeznaczony dla ludzi bo wielu pewnie pomyślało by ze to dla koni ;) heh
OdpowiedzUsuńmiłego weekendu
hmmm, nie wiedziałam, że może mieć takie zastosowanie :-D
OdpowiedzUsuńTrochę dziwnie mi się skojarzyło ale jeśli pomaga to czemu nie ;)
OdpowiedzUsuńNie znałam tego sposobu na zakwasy, ale możliwe, że go zastosuję, zwłaszcza,że mam w planach wziąć się za siebie :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nigdy nie słyszałam o takiej rasie, ale sprawdziłam w google i są przepiękne! Faktycznie podobne :)
OdpowiedzUsuńsłyszałam o maści końskiej, to pewnie coś podobnego do tego żelu, bo działanie mają podobne :)
OdpowiedzUsuńMoimi ulubieńcami te pędzelki o których napisałaś też nie są ;P
OdpowiedzUsuńnie miałam pojęcia, żeby wcierać maść jeszcze zanim zacznie boleć :D
OdpowiedzUsuńbuziaki
o cholera! maść końska, tym się jeszcze nie smarowałam :D
OdpowiedzUsuńaaa czemu ja Cie nie miałam w obserwowanych? :DD już poprawiłam i obserwuje :))
OdpowiedzUsuńja jeszcze jej nie testowałam.. boje się tego zapachu hehe:D próbowałam żel z ślimaka używać ale ten odór jest tragiczny;))
Piękna niedługo się widzimy na domówce;)) rozumiem że bedziesz?;)
ooo .. tego na zakwasy nie próbowałam. Ale od zawsze się mówiło, że ta maść jest świetna na wszystko :) Wypróbuję, choć już dawno zakwasów nie miałam :*
OdpowiedzUsuńciekawe i ta nazwa :P
OdpowiedzUsuńMoże to zabrzmi dziwnie, ale ja lubię czuć zakwasy wtedy czuję, że ciężko pracowałam.
Poza tym by się pozbyć zakwasów trzeba systematycznie ćwiczyć (pierwsze 2 tygodnie jest ciężko )
OdpowiedzUsuńMusze sobie kupić, od kiedy ćwiczę z Mel B, nie moge sie ruszyć, bo mam takie zakwasy.. Przydatny post :) A tak przy okazji nominuję Cię do Liebster Award (szczegóły na moim blogu); oczywiście udział w zabawie nie jest obowiązkowy :)
OdpowiedzUsuńCiekawie;)
OdpowiedzUsuńCiekawe a nawet groźne.
OdpowiedzUsuńciekawe...
OdpowiedzUsuńNigdy nie stosowałam takiego żelu ;)
OdpowiedzUsuńsłyszałam o tym bardzo dobre opinie :)
OdpowiedzUsuńMaść końska dobra na wszystko :) na siniaki, zakwasy, małe ranki :)
OdpowiedzUsuńMasz ochotę na wzajemną obserwację? :)
Jeśli tak to zapraszam do siebie,
Renews xxx